Wolne więc już od wczoraj było pewne, że rower. Udało się tym razem wybrać z kimś =). Chętny okazał się Rychu. Po 11 wytoczona została maszineria i tak oto dwie krówki fullówki udały się w teren. Najpierw Paniówki, w tym wjazd/zjazd z hałdy, Halemba, okolice Katowic, Starganiec, Jamny, Śmiłowice. Potem już powrót przez Halembę. Długi wyjazd choć kilometrażowo wynik zaskoczył, myślałem że więcej dziś pyknie. Poczuto natomiast wiosnę w ilościach ogromnych :). I znów po Recie nie pojeździłem...
Karczer przełożony na jutro, bo śnieg już się potopił i sporo błota.
www.zbuta.pl na hałdzie
Zdobywająć niemcofski bunkier. Czy tam czerwony, przyznam że się akurat nie orientuję w naszym obszarze warownym ;)
Pomysł jazdy był, ale że liny brak to sobie tym razem darowałem :) Zresztą bez kolców to nie zabawa :P. Starganiec, wspomnienia z młodości
Popołudniem na rower, korzystając z dnia wolnego :). -5 na dworku więc warstw mniej. Pierwszy raz z plecakiem. No i muszę przyznać... Jakby był częścią moich pleców :) Przegenialny.
Trzymanie się terenu, wszystko zmrożone więc fajnie, błota mało. Tylko czasami trafiało się na pozostałości po powodzi i lód się załamywał pod rowerem iiii CHLUP. Po jeździe spotkanie i do domu odzyskać czucie w członkach ciała :P.
Cieplutkie jeziorko bez lodu (: Woda prosto z kopalni
Jako, że całe dni w pracy i nie ma kiedy jeździć, to żeby pusto nie było pochwalę się nowym nabytkiem :P. Wreszcie zrealizowano moje zamówienie i mogłem odebrać podobno najlepszy plecak rowerowy na świecie ;).
Nie sądziłem, że samo wrzucenie na plecy pustego plecaka może być tak przyjemne ;o. Jest niesamowity. Wreszcie mam brakujacą pojemność plecaka. Tak to albo za mało albo za dużo
Planowałem z rana bajka bo wolne, wyjazd dopiero po 11 bo pizgało, a wieczór poprzedzający niedzielę był dość męczący :P. Z zawrotami głowy zatem do Kato oddać telefon, bo zgarnąłem służbówkę z pracy z rozpędu :P. Szosą bo śpieszno. Powrót terenowo. Zimno i kacowo :P. Spokojnie bo sił brak, jedzenia zero :P
Dziś wolne więc miał być dzień jazdy ale pogoda pod psem więc : < Dopiero popołudniem bryk na pocztę, potem z Kubą małe kółeczko po Zabrzu. Do domu (gdzie znów znalazłem awizo i znów podjechałem na pocztę :P) przed zmrokiem.
Fajnie cieplutko. Miejmy nadzieje, że śnieg sobie daruje wizytę...
Nie udało się wyciągnąć nikogo w teren więc popołudniem sklepy i mały objazd miasta, zajrzałem też na herbę do ultrapodobnych :P. Samemu jeździć się nie chciało więc po wszystkim do domu bo czas także naglił.
Full dostał kolejnego XT-ka na przód, może ten wytrzyma więcej :P. Neoprenik na ramkę, oczywiście Meridki :P. No i wreeeszcie nowa pompka. Z manometrem i łatwo osiągalnymi wysokimi ciśnieniami, mrr. I też oczywiście Merida =P. Choć te kolory to by se mogli... ;). Ach, wszystko świetnie działa a nie ma kiedy jeździć : <
Dziś dniówka krótsza o dwie godzinki więc od razu po pracy zabrałem się za dokończenie składania fullika i po 23 poszedłem na krótki rower, o którym marzyłem od paru dni ;).
Sucho więc fajnie. Na stację najpierw się pompnąć, z założonymi gumami Kendy - Karma 2.0 DTC. Miały być do XC ale tam chyba pójdzie coś bardziej slickowatego. Leciutkie są, faaajnie się toczą. Potem tak po mieście i okolicach, potestować króciutko.
Heble po całkowitym serwisie, amor po przeglądzie i smarowaniach wszelakich, rama z nowymi łożyskami, nowym przekonstruowanym wahaczem i zmienionym mocowaniem dampera. Cud, miód i orzeszki :P. Do tego wreszcie 9 przełożeń, czyli wreszcie manetka XT na tył. I wreszcie czuć za co się płaci kupując zmieniarkę XT =P. Shadow wyszedł z cienia :P. Tylko przerzutki przedniej brak bo XT się połamał, trzeba skompletować. Nowe także siodełeczko, pod kolor akcentów :p. No i te czerwone zipki :D
Fajnie się nocą jeździ, ach. Genialnie. Do tego tak ciepło było... Mrr. PS. Licznik ustawiony pod 2,4" a założone 2,0 - za średnią nie odpowiadam :P
Full w akcentach kolorystycznych XC :P Trzeba wrócić z drugim rowerem ;)
Już w swojej naturalnej kawomlekowej (sraczkowatej) kolorystyce :P
Szybkie znalezienie celu na Google Mapsach i był już plan na ten dzień, ustalony dzień wcześniej. Ale przez perypetie z nowym operatorem komsowym, wyruszyłem baardzo późno. Praktycznie na zachód słońca :P. Stąd też trasa mocno skrócona.
Pierwszy teren XC :P. I przy okazji pierwszy raz odważyłem się przejechać wzdłuż torów do Rudy :P. Zawsze piasek mnie znięchęcał. Cieplutko, miła pogoda. Jazda pod tętno. No, może poza paroma górkami, wyścigami z tramwajami itd... :P. Jedno wymuszone pierwszeństwo i jeden haczący o mój róg autobus przegubowy. Blah.
Fotka przy bunkrze Obszaru Warownego "Śląsk" i powrót. W Bytomiu łapię panę z tyłu, spojrzenie na ramę a tam brak pompki z łatką - musiała wypaść... I tak już nie działała, no ale mniejsza z tym ;). Na szczęście całkiem niedaleko do sklepu Romka, powietrze nie uciekło całkowicie, więc doturlałem się. Niestety zmuszony byłem do zakupu dętki...CST :| Wymiana i do Zabrza, krótki spacer i dom.
Po lekkim dopracowaniu stanu XC, jako że pogoda raczej zachecała do wojaży - wybranie się na rower było prawie pewne :P. Padła propozycja Chudowa, dojechałem więc tam. Ekipa postanowiła zrobić ognisko więc nic nie pojeździłem tylko siedziałem na dupie : <
Do Chudowa samemu, faaajne tempo. Powrót w towarzystwie
Minuty przed wyjazdem założenie łańcucha, szybka regulacja przerzutek i tak oto ONA wytoczona została z domu w swej trzeciej odsłonie :). Leciutkie kółka, szybkie laćki, V-ki, wkrótce lekkie dętki, jakiś lżejszy amor. Itd. Będzie się przeobrażać ;). Ale już teraz jest cud, miód i orzeszki :P. Oblana wieczór przed Masą, odbyła w Gliwicach swą premierę ;). Zapieprza aż miło. Znów. Na sezon jeszcze dobiorę cienkie slicki :). Co by zbyt często za szosą nie tęsknić :P. I białe hamulce są kewl :P
A Masa jak to Masa. Ciepło, fajnie. Ale nie chciało mi się jechać, dobrze że szybko się skończyła ;). After na Stadionie z topornym drewnem, przerywanym zapchanym kiełbaskami ogniskiem. Też jakiś niechcizm do rozpalania ognia.
Tylko kilka szybkich zrywów bo cały czas w towarzystwie więc spokojnie. Licznik ustawiony wciąż na 28" więc dystans z Bikemapy. Bez pulsiaka