Coraz szybsze zjazdy oraz kolejnych dwóch skrzywdzonych przez ziemię kumpli, którzy jeżdżą dużo wolniej niż ja, skłoniły mnie do kupna fullface'a, o czym myślałem już od jakiegoś czasu. Zresztą w planach była duża wyrypa po telewizorach, więc...
661 Strike
Kurs do Gliwic, z Chemikiem gdzieś w okolice pracy, potem już z Kirą i Chemikiem na hałdę i szybko do domu.
Na pociąg, pociągiem, z pociągu, na pociąg, z pociągu.
Podchodzi ochrona do mojego stanowiska i przekazuje, że Pani kierownik prosi aby nie wprowadzać roweru do marketu oO. Czystego, absolutnie, 100m po galerii, a potem na 12 godzin jest chowany i nikt go nie widzi. Kpina kwa mać. Od razu zabrałem się za pismo do dyrektorki, wielkiej zwolenniczki ekologii, sądząc po artach prasowych. Taaa, i tak będzie pismo odmowne.
W dupie mi się to nie mieści. A przed marketem wyrwikółka za piątaka ze złomu. I ja tam mam wstawić na dwanaście godzin rower wart więcej niż niejeden z blachosmrodów zaparkowanych na parkingu oO. Ech
Dziś wolne więc miał być dzień jazdy ale pogoda pod psem więc : < Dopiero popołudniem bryk na pocztę, potem z Kubą małe kółeczko po Zabrzu. Do domu (gdzie znów znalazłem awizo i znów podjechałem na pocztę :P) przed zmrokiem.
Fajnie cieplutko. Miejmy nadzieje, że śnieg sobie daruje wizytę...
Nie udało się wyciągnąć nikogo w teren więc popołudniem sklepy i mały objazd miasta, zajrzałem też na herbę do ultrapodobnych :P. Samemu jeździć się nie chciało więc po wszystkim do domu bo czas także naglił.
Full dostał kolejnego XT-ka na przód, może ten wytrzyma więcej :P. Neoprenik na ramkę, oczywiście Meridki :P. No i wreeeszcie nowa pompka. Z manometrem i łatwo osiągalnymi wysokimi ciśnieniami, mrr. I też oczywiście Merida =P. Choć te kolory to by se mogli... ;). Ach, wszystko świetnie działa a nie ma kiedy jeździć : <
Na siatkówkę, tym razem mogłem pyknąć rowerem :) Zahaczenie Gosiów, Bracików na trochę i do domu. Zahaczając też tanksztele, bo z przodu coś kapciowato :]
I nie wiem czy nie wyprałem swoich lampek-pchełek, bo tyle szukania że :/