Gliwickie Święto, czyli przejazd a la Masa, częściowo na galowo, jakieś dziwne konkursy gdzie wygrałem przyciężkiego u-locka, potem afterparty i powrót bez roweru do Zabrza. Full pod opieką Jarka ;)
Licznik kaput. Spóźniony dojazd na Masę, kolumna złapana przy ul. Przystankowej, po minięciu mega korka, który stworzyli kierowcy ponieważ wybrali zły środek transportu. Przejazd prawie cały, pod domem zahaczono mnie, żeby sobie pojechać już do sklepu i brykać na miejsce afterka. Podchwyciłem, bryknałem. After największy jaki kiedykolwiek pamiętam, ze wszystkich Mas, nawet patrząc na katowicką i jej lata świetności. Nawet nie wiem ile tam było osób. A na Masie coś pod 80.
I fajnie, że ekipa Katowice-Chorzów-Bytom dopisała :>. Świetny przejazd dzięki Nim. Zdjęcia gdzieśtam na zmk.slask.pl
Spiknięcie z Markiem pod domem, z Aniką się nie udało :P. I dołączenie do licznej ekipy kolumny wschodniej. I tak razem do Gliwic, podnosząc średnią z ejpokiem :P
Na Kraku sporo osób, ponad 120. Ładnie, zwłaszcza, że bez reklamy. Moja pierwsza Masa z Policją. Ładnie, ładnie :). Po Masie dość długi after.
Za fotki dziękujemy Jankowi :) Bo reszta się opierdziela :P
Minuty przed wyjazdem założenie łańcucha, szybka regulacja przerzutek i tak oto ONA wytoczona została z domu w swej trzeciej odsłonie :). Leciutkie kółka, szybkie laćki, V-ki, wkrótce lekkie dętki, jakiś lżejszy amor. Itd. Będzie się przeobrażać ;). Ale już teraz jest cud, miód i orzeszki :P. Oblana wieczór przed Masą, odbyła w Gliwicach swą premierę ;). Zapieprza aż miło. Znów. Na sezon jeszcze dobiorę cienkie slicki :). Co by zbyt często za szosą nie tęsknić :P. I białe hamulce są kewl :P
A Masa jak to Masa. Ciepło, fajnie. Ale nie chciało mi się jechać, dobrze że szybko się skończyła ;). After na Stadionie z topornym drewnem, przerywanym zapchanym kiełbaskami ogniskiem. Też jakiś niechcizm do rozpalania ognia.
Tylko kilka szybkich zrywów bo cały czas w towarzystwie więc spokojnie. Licznik ustawiony wciąż na 28" więc dystans z Bikemapy. Bez pulsiaka
Umówiony z ekipą na wyjazd, jednak wyjście póóźniej bo szukałem lamp i licznika, okazało się, że padły ofiarą kotów :P. Wygrzebałem spod fotela i wygrzebałem się sam się z domu, 40 minut po wyjeździe reszty :P. W sumie mi to pasowało, bo jak usłyszałem, o której chcą jechać to się przeraziłem =P
Droga minęła średnio dlatego dorwałem Ich dopiero w Katowicach. Przejazd spoko, nawet sporo osób jak na Kato i styczeń - 33 duszyczki podobno. Artura też wliczono, choć uciekł bardzo szybko ;). Aniomycha przyszła najpierw świecąc nóżkami, potem już "po normalnemu" - w obcisłej lajkrze =P. I naczekaliśmy się na Nią odmrażając sobie co poniektóre członki. Z ciekawszych wydarzeń to sporo osób z Gliwic/Zabrza zaliczyło swoją pierwszą KMK. A ja zaliczyłem nową laskę Chemika =P. Piszczy skubana ale jest ugięta =P.
Powrót już spokoooojniej, z wszystkimi. Po drodze Mac. Tętna bez przejazdu.
Wcześniejszy wyjazd na miejscówkę ogniskową w celu przytaszczenia i porąbania drewna na after po Masie. Po małym drewnobraniu z Chemikiem i Rychem udaliśmy się na Kraka, gdzie zbierali się już Masowicze.
Duszyczek przyjechało 32, objazd dość żwawym tempem skróconą trasą "pozasezonową", z muzyczką gdyż kwazik znów przyjechał do nas z Krakowa :). Po Masie dał też do podpisu kolejną makulaturę i rozjechaliśmy się, niektórzy do domów niektórzy do sklepu i na ognicho.
Po afterze zaproszeni przez Kubę na after aftera pojechaliśmy na Zabrze w towarzystwie Aniki, Krzyśka, Janka oraz przez część drogi McArona. Do domu póóóźno.
Pomarańczek soczek! =P jakieś gadki
Przed odpaleniem petard. Wciąż gadki :P
Prawie złapano mnie przybijającego półżywego żółwika z kwazikiem :P
Miała być większa ekipa Gliwice+Zabrze, ale coś nie pykło i na wyjazd umówiłem się tylko z Serafinem. Wyjazd miałem mega spóźniony więc pojechał sam, ja dopiero zbierałem się z domu. Dogonić się nie udało bo jak naprawiłem duży blat w korbie, to zepsułem średni =P. Nie ma to jak serwis na szybko.
Także na Rynek w Bytomiu samotnie, z iPodem. Tam około 36 osób. Parę fotek, szopka jakaś wielka, mikołaje, prezydenci, nagrody etc. Dostałem też odblaskową przepaso-opaskę na tułów :P. Najs.
Wyjazd. Serafin uciekł do przodu a mi generalnie cały przejazd minął w towarzystwie Dynia i naszych pedałów :P. Narzekając, komentując i rozmawiając dojechaliśmy do Rynku po 8km pętli. Tam czekały koksiaki, na szczęście :P. No i gorąca herbata oraz pizza. Ponownie wypasik. Wpadł jeszcze Mario, bez roweru bo prosto z pracy. Pogadane, pożyczone wesołego i tyle by to było wizyt na Masach w Bytomiu. A to za sprawą niezrozumiałej zmiany terminu i wypięcia się na pozostałe Masy w regionie. W sumie szkoda
Droga powrotna z Serafinem, tą samą trasą. W Zabrzu wizyta u Ani i Kuby w celu oddania świecidełek, zaproszeni na afterparty które skończyło się po godzinie 3 w nocy. Odstawiłem Serafina na Mikule i samotnie pojechałem do domu wisieć na telefonie do 7 rano ;).
Zaraz po przyjeździe na Rynek
Ekypa
Podczas przejazdu, z Dyniosławem =). Oczojebne kolorki
Krótko przed planowaną godziną odjazdu spiknięcie z Anią i brum na Plac Wolności. Gdzie tłumów nie było :P. Nawet Kuba bez roweru, bo chory. Ja to się tam leczę na rowerze =P
Jedni byli w stanie wskazującym na chorobę, inni próbowali dotrzeć ale nie dotarli, inni powyjeżdżali, inni dupy nie ruszyli. Jechało się bardzo sympatycznie, trochę spuszczone powietrze z przodu i było lepiej. Ale tylnego hebla wciąż brak :P. Za to RST mimo mrozu chodzi jak złoto... :P
Po Masie afterparty w 2kanie, potem odprowadziliśmy z Anią Serafina i Janka na Mikule, stamtąd inną trasą przez park Dubiela do domu. Dystans z bikemapy.
Przygotowania
Zimówaaaaa
Zbiorówa
Z "ijujuju" przed nami :P Za nami zresztą też
Przed knajpą, pozapinane pedały :P
I jeszcze zostałem uwieczniony jak opierdalam Michała, że Mu się dupy na rower ruszyć nie chce :P. -> http://www.youtube.com/watch?v=V2SmVT2YZwI