Sklepowo dojazdowo

Sobota, 14 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Po mieście
Na tyle melduje się nowy hak i zmieniarka XT. Tym razem normalna sprężyna więc znów trzeba się przestawiać... :P

Łańcuch jednak niestety wciąż skacze, muszę założyć stary.

Zabrzańska Masakra(tyczna)

Piątek, 13 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Pozwolę sobie zacytować mój post z forum Masy Gliwickiej ;)

Trasa do dupy.
Ilość Zabrzan na Masie Zabrzanskiej - śmieszna. 80% jak nie więcej stanowili ludzie z Gliwic, Bytomia, Mikołowa... Ale tak to jest jak Mase organizuje w sumie inne miasto :]
Z policją takze niewypał, a to przez to ze Organizatorzy nie do końca się dogadali czy ta Masa jest legalna, czy legalna nie jest. I w związku z tym tak sobie jechaliśmy "pod okiem" policji, czyhającej na nasze przewinienia. Jak to przyznał Pan młodszy aspirant - takie dostał polecenie. Ja się więc pytam NA CHOLERE było bawienie się w jakieś podania i pozwolenia.. Porażka. Nic nie pomagali, tylko przeszkadzali i marnowali paliwo, natomiast licznie ostentacyjnie pijące po drodze osoby olewali sikiem prostopadłym.

Potem after z duużą ilością ludzi, na hałdzie ogniskowej. Trochę meteorków, sporo śmiechu. Rozwaliłem już hak, pękł był w domu, tam go wykończyłem ;). Zrobiłem singla i tak zajechałem do domu.
Mimo wszystko fajnie było jechać Masą przez własne miasto, ale.. z inną organizacją.

Liftup


Mario i Władza :p która "codziennie robi 40km na rowerze"


MASĄ W NIEGO :P schował się do auta


Kush. Biskupice czyli pilnujemy klamek


Po


Przed Palantem, za nami wciąż i wciąż - albo straż miejska, albo policaje

Oglądać meteorki

Czwartek, 12 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Nocą, Przejażdżki
Przejażdżka miała być samotna ale bracik postanowił się zabrać, gościnnie na marcinowej Meridzie :). Już po ciemnioku umówiliśmy się "pode mną". Oczywiście w domu musiałem sobie rozstrić hamulec ;). A przed blokiem rower przewrócił się na chodniku i kolejny raz pogiąłem hak. Biegi rozstrojone, hak znów prostowany metodą "butem w felgę".

Pojechali, przez park na hałdy. Ciemno ale nasze świetliki zamknięte w aluminiowych obudowach wiernie oświetlały znane nam trawersy. Kierunek na najwyższą hałdę, gdzie chcieliśmy pooglądać meteory. Aaaale okazało się, że tego dnia było tam mnóstwo komarów, dziwne. Uciekliśmyw kierunku hałdy ogniskowej.

Po drodze czyściutkim rowerem władowałem się w mega syf, a po przejechaniu kilku metrów nagle odkryłem że amor się nie rusza. Sprawdziłem blokady, nic. Już stres że czeka mnie wizyta w serwisie. I chyba wolałbym tą wersję... :/
Między goleń a podkowę dostał się jakimś cudem dość spory kamień. I zarysował mi goleń do czystej blachy... Masakra.

Pojechali na ogniskową, tam obserwowanie meteorów i mini ognisko. Naliczonych 11 sztuk, u bracika chyba 2 :D. Dzięki Mu za odwracanie głowy bo wtedy latały jak na zawołanie ;). Potem po Marcina do domu i na sk8a obserwować dalsze płonące latawce.

Kamyczek..


Ognisko

Hannah Montana

Środa, 11 sierpnia 2010 · Komentarze(4)
Kategoria Po mieście
Więcej zdjęć niż tekstu bo co tu pisać :P. Do Media najpierw, kupić pokrowiec sztywny na aparat wreszcie. Map żadnych nie dostałem bo nic ciekawego nie mieli.
Potem po namiot do domu i na polankę, rozstawić z fullem. Wszystko z bracikami, także Rogacz pierwszy od niepamiętnych czasów :P

Łańcuch mimo sporego skrócenia skacze, jednak kaseta już trochę przeżyła. Spróbujemy na nim pojeździć, może się zdąży przed górami ułożyć. Jeśli nie to wracam do starego a ten zostaje na przyszłość. Namiot mieści rower bez problemu, ale ze zdjętymi kołami. A full chodzi jak złoto po tym serwisie ;)

Próbujemy szybkość wyciągania aparatu z kabury :p


Hannah Montana(h)


Spać z rowerem, mhrrr =P


I piwko do rączki podają..


Z wnętrza widoka


Kolejne skracanie


Próba pozycjonowania namiotu

Zakupy, plener

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Po mieście
Najpierw szoską do sklepu i na spotkanie, wieczooorem po złożeniu fulla dołączyć do pijących w plenerku, o suchym pysku niestety : <
Po drodze jeszcze do parku sprawdzić namiot

Sklepowo

Poniedziałek, 9 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Po mieście
Full leży rozsypany, przez co średnio nadaje się w tym wypadku nazwa "full" :P ewentualnie taki niezbyt complete ten full :P. Do sklepu po nowe łożyska wahacza (skoro już rozkręciłem to wymienię nie? I tak to grosze kosztuje :P), nowe kulki i ośke+konusy do przedniego koła, może będzie z nim lepiej ;). Olej i inne pierdółki.
Oczywiście zwlekałem z wyjściem tak długo, aż zaczęło walić gradem i lać :P. Cywilne ubranie i deszcz średnio idą ze sobą w parze ;)

A tak wygląda Meridka w chwili obecnej :P

Wieża obserwacyjna

Sobota, 7 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Nocą, Wyjazdy
Po zachodzie słońca do Gliwic na Ciegielnię na szybkie ognisko (całkowicie bezkomarowe! :D magiczne miejsce.), potem dojechać do reszty (Gregory, Gary, Jacek. Ania była już ze mną) i w okolice Rachowic i dalej Łączy i na Kuźnię, zobaczyć betonową wieżę obserwacyjną wybudowaną po pożarze w 1992.

Wszystko teren, dużo błota. Tempo tym razem lepsze, chyba że to sprawa moich zmęczonych mięśni i ogólnego niechciejstwa do jazdy ;). A dziś (niedziela) rozkładanie fulla na części pierwsze.

Bo czołówka rzecz konieczna


Kocyk też ;] przydatny do oglądania spadających obiektów na niebie, których tej pięknej nocy było mnóstwo :)


Bajki

Gliwicka Masa Krytyczna - Sierpień

Piątek, 6 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Masa Krytyczna
Umówiony z Michałem i Marcinem na wyjazd, przez Sośnicę. Ciągnęli, ja w tunelu =P na prowadzenie odważyłem się raz, i tyle ;). Swoje wyjeździłem dnia poprzedniego :D. Nogi bolą

Na miejscu kilkanaście minut przed czasem, powitania i rozmowy. Potem przejazd, bez ekscesów, może poza kibicami Górnika, którzy jechali w autobusie za nami i postanowiliśmy zmienić lekko trasę. Niektórzy mówili że nudno, jak dla mnie normalnie, może tylko przez zmęczenie trochę spokojniej ;).

Po Masie after na stadionie, z licznymi komarzycami. Powrót przez Chorzowską/Wolności. W domu idealnie przed ulewą

Jakoś mnie nawet dużo na fotach było, to skorzystam =P

Ekypa z Bytomia


Z zielonymi nóżkami (oczywiście nieostre =P)


Walkie-talkie (a.k.a. wałki-talkie, czyli jak zabić nudę :P)


Romek i Jego wesołe kółko


Masa blokuje policje ;>

Tour de Pologne dzień 4 - Wisła Zameczek

Czwartek, 5 sierpnia 2010 · Komentarze(8)
Kategoria Wyjazdy
Wyjechałem zwyczajowo - później ;). I to SPORO. Od A4 jechało mi się tragicznie, minimalne wzniesienie mnie denerwowało i prędkość spadła poniżej krytyki. Po DK44 nie było lepiej, zwłaszcza gdy wjechałem w jakieś drogi gruntowe i okazało się, że przez własną nieuwagę pomyliłem trasy... Ponowna wizyta w Google Maps i obranie kierunku, morale na dnie, prędkość po wertepach także. A przecież w Żorach byłem umówiony :/. Kolejne kurwy leciały sobie na kolejne dziury, krzywiące moją biedną obręcz :P. W takim humorze zajechałem do czegoś co chyba jest obrzeżami Orzesza. Tam odbyło się zaplanowane spotkanie, na szczęście :P. Oczywiście była też druga konsultacja z Google Maps bo mnie zawiodło i ma źle oznaczone ulice.

Gdy rozstałem się z drogą 925 wszystko minęło i jechało mi się już bardzo fajnie, szybko. Gdy wpadłem na DK81 sytuacja nie uległa zmianie a szeroki pas awaryjny dawał możliwość olania tego co przede mną i lampienia się ślepo w koło, wykręcając co się da z masziny. Minąłem Żory, Pawłowice, Strumień ii.. nie pamiętam co jeszcze ;). Dotarłem do Skoczowa, zaczęła się trasa 941.

Droga przebiegała szybko, bez zbędnej nudy. To zapewniały mi samochody teamowe jadące z naprzeciwka :) tym którzy machali, trąbili i świecili - wielkie dzięki =). Co samochód to na mojej twarzy pojawiał się mega uśmiech, dodatkowe siły i świadomość po co tam jadę. Co chwilę napotykałem też jakąś szosę, rowerzyści zaczęli się mnożyć. Kilku łyknąłem, kilku minęło mnie na "bufecie" :P. Generalnie jakoś pod górki łatwiej mi szło. Pozdrowienia też dla kolegi, który siadł mi na sępa i tak sobie siedział dość długo :P

Ustroń. Dłużył się niesamowicie. Wisła. KORKI. MEGA korki, samochody stały w kilkukilometrowej kolejce, zostawiam inne rowery i jadę środkiem drogi pomiędzy samochodami, liczna policja nawet nie reaguje ;). Mimo tego, że tam tempo spadło, to w Wiśle melduję się ze średnią 33km/h :). Na liczniku prawie 90km. Przerwa na SMS-a, dokupienie napojów i jedzenia, konsumpcje, pompowanie.

Z ronda startuje na podjazd. Jedzie mi się łatwo i przyjemnie, mijam licznych rowerzystów strzelając na wertepach siodełkiem ;). To motywuje do wstawania :P. Niestety, zapominam że tu jeszcze będzie zmiana trasy i jadę sobie spokojnie, nucąc lecące w mych uszach piosenki. Wziąłem sobie zły podjazd :P. Pojechałem jeszcze kawałek pooglądać i zawróciłem kierując się tam gdzie miałem - na Wisłę Czarne. Znów podjazd, na Zameczek, czyli dalej trasą, którą będą jechać nasi (i inni :P). Mijam jeziorko, robi się stromo, po bokach liczne tłumy. Wyprzedzam i wyprzedzam, jedzie się łatwo, dopiero pod koniec brakuje trochę przełożeń, ale coś nie potrafię sprawić aby działały :P. Męczę się więc niską kadencją, ale wciąż obserwując innych idzie mi stosunkowo łatwo, zwłaszcza że do domu daleko. Prawie pod sam koniec górki staję i zjeżdżam trochę znajdując fajne miejsce.

Panoramka


Odpalam live scoring na komórce, czytam i dzielę się informacjami. TAK! Nasz w ucieczce :) i do z dużą przewagą. Maciek BODNAR, niestety nie jest znany z górskiego zapału - ale trzyma się dzielnie kolejne okrążenia. W czele peletonu wielu Polaków, w tym jadący zaraz przy mnie - Sylwek SZMYD. Wszyscy nasi dostają naprawdę mocny doping.

Przejechali, zmieniam miejsce - podjeżdżam znów kawałek do góry, staję na rozszerzeniu jezdni. Znów jadą, rzucają bidonami, ale moje ręce zajmują brawa :). Znów Polacy, znów głośny doping, nawet od dzieci i..psa :P. Dzieciaki zbierają bidony.

Przejechali, zmieniam miejsce - podjeżdżam na jak się okazało strefę bufetową, ludzie zbierają jeszcze bidony po ostatnim przejeździe. Czekamy, zaczyna padać a potem lać, ale tylko chwilę. Nawierzchnia na szczęście OK. Wreszcie wyłaniają się, zwalniają i łapią bidony, worki z piciem i jedzeniem. Bidonów leci mnóstwo ale znów bardziej interesuje mnie doping :P. Niektórzy szaleńczo rzucają się pod koła zawodnikom, niektórzy bidonami dostają prosto w łeb. Oddaję dwa dzieciom :P

Przejechali, zmieniam miejsce - zjechałem baardziej, stanąłem przy wozie technicznym TdP i gadałem z chłopakami mającymi dostęp do najnowszych danych. Do Maćka dojechał Mateusz TACIAK wraz z dwoma innymi kolarzami, dwóch Polaków, zrobiło się głośno :). Głośno robiło się także gdy nadjeżdżał peleton - z przodu Polacy. Przejazd trwał długo bo peleton strasznie się rozerwał, w tle pozostały grupki, dla których ten interwał to było za dużo, zostali Ci, dzięki którym przód wciąż jedzie. Dostawali ten sam doping, oddawali uśmiechy :)

Ubrałem się i zabrałem za zjazd, nie zdążyłem na sam dół, stanąłem przy jeziorze. A raczej zostałem zatrzymany przez policję :P cudem wyhamowałem, z jednym hamulcem i to jeszcze słabo działającym nie jechało się ciekawie, ale jak zwykle z górki - wyprzedzałem :P. Jechali już razem, bez ucieczki. Marek RUTKIEWICZ wygrał premię :) Szmyd także cisnął. Minęli mnie w Wiśle na rondzie i popędzili na Równicę, gdzie dostaliśmy kilka wysokich miejsc :). Patrząc na to, gdzie jechali - gratulacje! I dzięki za to, ile razy pokazywaliście się na trasie.

Skierowałem się na drogę powrotną - tą samą trasą. Po drodze multum bidonów, kilkukilometrowy korek samochodów, doping kibiców... =P I MNÓSTWO rowerzystów. Ścigaliśmy się sami z sobą ;). Już na DK81 wyprzedzam szosę na podjeździe i wchodzi mi na koło, tak siedzi sobie na sępa i siedzi, mi się jedzie dobrze, bardzo dobrze. Refill i sikacz na stacji, i dalej w drogę :P. Nie obyło się bez czipsów bo jakoś tak nabrałem ochoty =D. Za kilka kilometrów cisnę i nagle czuję rękę na plecach?! Szosa, przed nią samochód z TdP, pytają czy nie chcę tunelu ;). Nie, jadę bez, to ma być mój wynik. Pognali, samochód prawym pasem, kolarz zanim :P no makabra. Wyprzedzam jeszcze kilka razy i wreszcie zostaję całkowicie sam, zapada zmrok. Jedzie się ok, lampy pomagają utrzymać wysoką prędkość w całkowitej ciemności.

Za Żorami zapominam o skręcie, jadę więc za Orzesze na drogę 926. Tam powoli kryzys, sklepy zamknięte a mi zaczyna brakować kalorii, woda nie wystarcza. Sprawdzenie zapasów - pustka. Tempo więc spada, ale walczę o trzydziestkę ;). W Paniówkach można to już nazwać wyczerpaniem, wzrok już nie ten, podjazdy katorgą, na zmianę w siodle i na stojąco żeby nie spalić mięśni. Kończyce uphill także wolniej, postój. Ale udało się, i to jak ;>. Jeszcze do sklepu i dom. A tam zgon :P. Oświęcim odpada, w domu o 22.30, rzeczy nie wyprane, rower w kiepskim stanie. A ja? Także wolę odpuścić, przed górami wolę sobie organizmu nie zajechać, zostańmy przy tym zajebistym stanie =D

Dzień mega na plus. Podjazdy bardzo dobrze, szosa bardzo dobrze. Wspaniałe wrażenia z drogi do, ze stania i kibicowania, ze śmiechu Naszych gdy krzyczę, że przecież jest płasko ;). Dzięki za uśmiechy Polaków widzących doping. I naprawdę dzięki, że było Was tak dużo! Tak aktywnie. A grupce, która całkowicie odpadła należą się tylko brawa i podziwiam za to, że dziś w ogóle chodzicie.

Fajnie się jedzie trasą, którą zaraz pojedzie Tour. I fajnie jedzie się dłuższy dystans tego dnia niż Oni, tylko po to aby Ich wesprzeć. Fajnie jest wstawać rano i mieć w głowie to, że Oni także znów wstają i znów będą się ścigać.

Motywator i demotywator - gdy zobaczyłem góry :)


TdF style


Maciek Bodnar :) ..i jakieśtam chopy ;)


Lampre ciśnie, nasi dają luz Maćkowi


Odpadł, opuściły go siły. Ale gdy słyszy dobry doping, widać jak spina się i z miejsca przyspiesza, znajduje rezerwy. Ach....


Nasi ;] jak się okazało ekipkę techniczną mamy bardzo sympatyczną, pozdro :P


Maciek a za nim już drugi Polak


Szmyd się czai


Grupka na rezerwach


Spotkani przy jeziorku. Nie zdążyłem do ronda ;)