Wpisy archiwalne w kategorii

Po mieście

Dystans całkowity:938.50 km (w terenie 104.00 km; 11.08%)
Czas w ruchu:43:15
Średnia prędkość:19.04 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Suma podjazdów:550 m
Maks. tętno maksymalne:182 (91 %)
Maks. tętno średnie:152 (76 %)
Suma kalorii:3280 kcal
Liczba aktywności:68
Średnio na aktywność:13.80 km i 0h 46m
Więcej statystyk

Po serwisie

Czwartek, 3 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Po serwisie, testy z Anią króciutkie po Zabrzu. Rower znów uwalony więc znów musiałem myć ;).
A teraz w Tatry! I może atak na Babią :)

Dzień Dzieciów

Wtorek, 1 czerwca 2010 · Komentarze(2)
Zaczęło się popołudnie, z mycia roweru nici. W końcu pewnie i tak go dziś uwalę prawda? :P. Umyłem tylko amora, damper i trochę łańcuch pobieżnie. Zrobiłem też stery, jedna podkładka poszła na górę. Mogłem więc zacząć szukać ciuchów, które nie mają na sobie błota ;). Z domu wyszedłem w dżinsach, długim rękawku - a i tak było chłodno :/. Czerwiec ta? Na dodatek zaczęło padać.

Kierunek Gliwice, Teatr Muzyczny (dobrze wiedzieć, że to się tak nazywa :P). Tempo średnie, jakoś nie chciało się deptać, oscylowałem między 25-28, więcej jakoś się nie chciało, na spokojnie zatem. Na szczęście w Gliwicach czekała nagroda :). Po drodze oczywiście musiałem się pogubić, jak to w Gliwicach :P.

Postanowiliśmy zbadać z Anią promocje Campusowe, kierunek CH Arena. Niestety nic dla mnie nie mieli : (. Foch więc. Trochę serwisu rowerowego i skierowaliśmy się ścieżunią do parku. Trochę pojeździli, pogadali i udali się do domu. Bo co tak w deszczu, prawda? ;). Ja jeszcze skierowałem się na M1, bo tam też Campus. Niestety mimo 60km/h za autobusem w drodze Gliwice-Zabrze, trafiłem idealnie na 21 i już było zamknięte : (. Swoją drogą full mnie zaskoczył ;). Z M1 terenami do domu. Na przodzie tylko wyładowana już lampka, więc raz o mało co, nie wąchałbym z bliskiej odległości gleby ;).

No więc. Merida do konkretnego mycia, znów :P. Ciuchy też...
A no i z tematu "czy wiesz, że...?" - dowiedziałem się, co to są kruki :P. Najs.

Silesia Cup

Niedziela, 30 maja 2010 · Komentarze(2)
Miała być wizytacja "Rowerem bezpiecznie do celu", ale nikt się tam w końcu chyba nie wybierał, więc Mycha z łatwością przekonała mnie do wizyty na Silesia Cup =P.

Po krótkiej nocy ledwo ruszyłem się z łóżka, umyłem ryj i wsiadłem na rower. Do Katowic jechało się sennie i spokojnie, po drodze mały batonik na śniadanie. W WPKiW trochę po 10. Tam Mycha i Raptor z tatą. Poczekaliśmy aż przyjedzie Giga, trochę fotek i tyle - pojechaliśmy do WORD-a, gdzie kończyć miał się ten przejazd cały. Na miejscu nikogo =P. Telefon do Cuska, okazało się, że są...w WPKiW :D. Więc powtórka z rozrywki, po drodze spotkaliśmy Code'a i w trójkę pojechaliśmy na start/metę. Tam mnóstwo znajomych, zabraliśmy się za rozwieszanie bannera. Dyskusje, zwiedzanie stoisk, oglądanie ubłoconych rowerów, rowerzystów, rowerzystek, znów parę zdjęć, jazdy testowe ;). Przyjechał też klimk, który ukończył dystans Giga i dał mi się przejechać na cudownym Mbike'u :D.

Potem do domu z Cuskiem, przez Rudę, gdzie złapał mnie zarąbisty deszcz :P. Pierwszy deszcz na szosie, pierwszy mokry tak bardzo asfalt. Zakręt o 90stopni na Bielszowicach przy około 33km/h, wypięty lewy SPD dla asekuracji. Uślizg tylnego koła, po chwili dołączyło do niego koło przednie. I tak z dziesięć metrów jechałem sobie bokiem, aż wreszcie zaraz przed krawężnikiem udało mi się z tego poślizgu wyjść. Wpięcie SPD i znów deptanie ;). Pani w Matizie śmierć w oczach :P. Nie powiem, mimo tego że wystawiłem nogę to i tak się trochę zdziwiłem ;). Uratowała mnie boczna perforacja w tych oponach, gdy założę totalnego slicka z tyłu to już będzie masakra :D. Ale fajnie się tak boczkiem jechało. Tylko tylnego hampla wciąż brakuje ;).
Mimo szybkiego powrotu średnia i tak jakaś dziwna, bo w towarzystwie dziś sporo jazdy. Na szczęście kolanko ok.

Jednak cóż chciałem.
1. Nigdy więcej nie będę życzył kolarzom podczas wyścigu szosowego, aby spadł deszcz "bo będzie więcej do oglądania".
2. Nigdy więcej nie będę śmiał się ze slicków.
3. Będę wychwalał opony na mokre warunki.
4. Będę robił takie drifty częściej :D.
5. Już zawsze będę ustępował drogi kolarzom szosowym, niezależnie od tego jakim środkiem transportu będę jechał :P.

Tyle przesłania :D. Fotki z wyścigu: Picasa. Jak ja uwielbiam jeździć w deszczu na szosie!

Na dywanie

Piątek, 28 maja 2010 · Komentarze(0)
To był ten dzień. Trzeba było wreszcie po miesiącu umyć fulla :P. Grube warstwy błota zostały zmyte pod prysznicem. Rama wysuszona, wytarta. Podzespoły po części także umyte. Koła wypucowane, opona z tyłu zmieniona. Merida wita Continentala Mountain Kinga w wersji 2.4 :).

Trzeba więc było jechać zrujnować całą swą pracę - w teren :P. Lasy i zwykłe trasy są wciąż strasznie ubłocone, każdy strumyczek wylał, każde jezioro się powiększyło. Grząsko, kałużowo, błotnie. Wizyta na karczerze i mycie nóg, które potem znów uwaliłem :P. Chciałem się pouczyć jak się na tym bajku lata, bo pierwsze próby były bolesne ;). Ale z racji panujących warunków niebardzo wyszło. Fajnie jest odkrywać ten rower na nowo, gdy się ostatnio kilometry robiło na szosie :D. Wszystko się gnie i lata :). I te prędkości... a w zasadzie ich brak ;). I zadyszka, i szum gum.

Potem pod Platana zobaczyć nowe zakupy Ani i obgadać coś, co potem i tak zapomniałem :P. Do domu, jedzenie szybkie, szybki (choć długi bo śląskie radioaktywne błoto nie chciało zejść :P) prysznic, zbieranie wszystkiego co trzeba do plecaka i rollout do Gliwic, spóźniony strasznie : <.

Potem było cudownie.

A po cudowności powrót do rzeczywistości, po drodze zajrzałem jeszcze do Ewci na Tyskie (!!!) i Żubra (:D), w domu o 5. Ostatnie dwa-trzy kilometry zdarzyło mi się przejechać czasami śpiąc. Drugi raz w życiu spałem na rowerze, nic fajnego :P.
W domu kanapka i zgon.

Czarne stopki tanio kupię! :P. Czemu ja kupiłem białe...

Ruda

Środa, 26 maja 2010 · Komentarze(0)
Na Halembę w celach usługowych, powrót do Zabrza, na cmentarz, do domu.
Późno wieczorem bo uczelnia. Zmęczony, na dworze chłodno ale znów w krótkich. Nogi bolą po wczoraj, jeździć się nie chciało więc cała droga na spokojnie, poza kilkoma podjazdami. I tyle, kolano pomimo tego, że czułem w ciągu dnia, na rowerze się nie odezwało

Gliwice biznesowo

Sobota, 22 maja 2010 · Komentarze(2)
Michał miał w Gliwicach odbiór kolejnych zakupów do długo oczekiwanej Meridy, klamkomanetki DC Deore - świetne! :) I jakie tanie!

Tak więc spotkanie na Placu Teatralnym, spóźnieni Oni, spóźniony ja. Zostawiłem szoskę przed Platanem i pognałem do środka w poszukiwaniu licznika. Zakupiony, zamontowany. Nawet termometr ma! :P
Potem kierunek Gliwice Centrum - Bike Atelier. Znów rozsądnym tempem, jaka miła odmiana :). Wreszcie jak dawniej. Zobaczyć 30 na blacie - bezcenne. Zobaczyć 35 na blacie - bezcenniejsze. Zobaczyć 50 na blacie - najbezcenniejsze.

W Gliwicach masakra po torach, dziurach i kocich łepkach i wreszcie zjazd na Dolne Wały. Michał bulił a ja czekałem żeby dokupić czarne dystanse, pomierzone, zakupione. Podnieciliśmy się szybko klamkomanetkami i kierunek sklep a potem do Ani na chwilę :). Postałem w kolejce, pośmialiśmy się z XTR-ów i zaczęliśmy myśleć co dalej.

Braciki chciały zobaczyć zalaną Politechnikę i okolice, pojechalimy bylimy. Ja dostawałem po dupie, Marcin chciał się zabić, a Michał kichał...? :P
Polibuda już przestaje nurkować, ale przejazdu przez większość terenu wciąż nie ma. Stadion wciąż pod wodą...

Kierunek Zabrze tą samą trasą. A na samej już Wolności prawie rozwaliłem koło na mega wyrwie, w której gdzieś podobno była szyna tramwajowa oO. Porażka. Jak ludzie z karbonowym sprzętem jeżdżą po polskich drogach???
W centrum rozstałem się z braćmi i skierowałem na Kato. Jednak Mycha dzwoniła, sklep do 13 a ja spóźniony, więc zawróciłem zostawiając pedały koledze z mbike'a ;).

Kierunek? Do domu wracać głupio więc pojechałem do braci sprawdzić czy koło trzyma powietrze, bo miałem schiza. No i może adapter znaleźli? Podjazdy na stojąco z mega prędkościami. Mrr. Ale już jakoś zmęczony, w końcu w nocy zero snu :/. Posiedziane, pogadane, pooglądane, poklikane, (klamkomanetki <3 :D), poumawiane na Juwenalia i pojechane do domu. Znów stojaczkowo. A z górki Mikulczyckiej - masakra :D.

Szosa mrr. Full też :)


Przed Platanem, czeka na licznik. Meridki obok siebie tak słodko wyglądają =)


Jechać, czy pływać? Gliwickie stadionowo-basenowe dylematy. A tak serio to wygląda ten bajk jak cyclocross :D


Epic =P


Michał robi, Marcin stoi, Michał stoi


Terenówką to mooożna


Politechnika

Bytomska Masa Krytyczna

Piątek, 21 maja 2010 · Komentarze(3)
Pogoda pod psem, bo co chwilę niesamowite ulewy. Kilka minut i znów spokój =P. Ale determinacja była duża. W końcu wreszcie ankiety skończone, Meridka też gotowa, pogoda więc nie była przeszkodą. Wystarczyły mi te chwilowe przerwy w deszczu ;).

Wyjechałem wcześniej żeby sprawdzić czy w ogóle dobrze skróciłem łańcuch. Ok. Niestety stery za mocno skręcone i kierownica ledwo się rusza, ale inaczej nie potrafiłem bo miałem luzy. Zresztą po tym wyjeździe minimalny luz już złapany, a kiera wciąż ciężko chodzi. Ale nad tym przysiądę innym razem gdy będę miał kogoś do pomocy i/lub cierpliwość :).
Podjechałem zatem do bracików potowarzyszyć Im w oglądaniu Giro d'Italia :). Tam oczekiwałem przyjazdu Ani, bo mieliśmy jechać na Bytom później niż grupa z Gliwic. Była póóóźno ;). Po krótkim zachwycie nowymi Meridowymi pazurkami i jeszcze krótszym zachwytem moją szosą, ruszyliśmy z Teatralnego na Bytom przez Biski. Tempo nadawała Ania, ja się podniecałem : D. NIEBO! A Ziemia - full ;). Duża odmiana. I manetka 8 z przerzutką na 7 nawet nawet się dogadują. Tylko ten zbyt długi suport... Dzięki bikeatelier Katowice :/. Przednia przerzutka zatem niezbyt, trzeba uważać. No i zmuszony byłem założyć osłonkę. Ale i tak mam rogala do teraz :). Podjazdy na stojąco - ACH! Dziury - AUA =P

Kilometraż dzięki Ani i bikemapie, średnia pi razy oko. Brak licznika póki co.

I tak oto rozdziewiczyłem ponownie swoją pierwszą dziewczynkę :). Tęskniłem : *

Szosa - pierwszy wyjazd, testy

Sobota, 15 maja 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Nocą, Po mieście
Złożona i od razu wyjazd ;). Jeszcze na korbie z fulla, bo miałem problemy z suportem, muszę kupić nowy. I ściągacz itd.
I wciąż bez hamulca z tyłu, trzeba zrobić jakoś adapter z koła 26" na 28" (no chyba że jakiś sponsor mi kupi gotowy adapter Mavica za 110zł =P). Booster + piwoty i spawarka, myślę że da radę ;).

A testowo w deszczu do Gosi, na parapetówkę na chwilę. Łańcuch za długi, biegi w dupie, stery się rozsterowały ;). I strach jechać tylko z przednim hamulcem. Ale poza tym magia :P.

Powrót do domu i odłożenie szosy na późniejsze poprawki.

Amorowanie

Środa, 5 maja 2010 · Komentarze(2)
Kategoria Po mieście
Podjechanie do bracików, na finalne montowanie Marcinowego amora. Przed wyjściem serwis łańcucha i w sumie tyle.

Potem powrót w deszczu - ach. Zapomniałem już jak fajnie jeździ się gdy pada :). Rower trochę się umył.

W PIĄTEK GLIWICKA MASA KRYTYCZNA! gmk.slask.pl

Składanie w trakcie ;>. A Michał jak zwykle się opierdala =P


A oto wreszcie ŁON =P

Rolki, multi

Czwartek, 29 kwietnia 2010 · Komentarze(2)
Rowerem na rolki z Anią, za Palanta. Potem przyjechali bracia i korzystając z uprzejmości Marka pojechaliśmy dołączyć do Niego w kinie, na przeglądzie Irona Mana 2.

Potem afterparty za Multikinem =P. A potem afterparty afterparty znów w kinie. I powrót do domu. Bardziej spotkania ze znajomymi niż jeżdżenie na rowerze. Chociaż pod sam koniec wieczoru przjeechaliśmy się w okolice M1 i Maciejowa, ale brak dobrych lamp i wypite Żubry skierowały nas szybko do domów.

Wracając do domu przekonałem się, że chyba nie chcę mieć nigdy córki, bo w tym świecie Ona nie może być normalna oO.