Na Kończyce na Rogaczki.. Prawie zgubiłem okulary bo zostawiłem, musiałem się wracać na nasyp :P. Poza tym testy lamp. 1watówa się zjebczyła, będzie reklamacja.. : <
Miało być od razu na łączkę posiedzieć, ale wypadła szybka fuszka więc Pani musiała na mnie chwilę poczekać, ale niedługo potem zameldowałem się już na rzeczonej łączce i jadłem lody i piłem zimne napoje niewyskokowe :P
Szybkie zbieranie się do domu bo potem do Spodka na mecz :)
Pod Palanta, na piwko na sk8 park, potem zmiana miejsca i do domu. Gleba na Goethego i skrzywiony hak przerzutki :P. Już poprostowany. Dużo prowadzenia roweru
Na spotkanie do Gliwic. Mega wkurwy w Zabrzu po przesiadce z fulla, z tego zasranego miasta nie da się kwa wyjechać, żeby nie jechać po rozpieprzonej kostce albo po równie rozpieprzonym asfalcie! oO
Na spotkanie pod Platana. A potem na szybki teren bo nie chciało się do domu. Postanowiłem się więc pouczyć znów latać na Meridzie, mimo braku kasku :p
Na hałdy więc, szybkim tempem przez park, trochę błotka dla cery. Potem podjazdy, zjazdy, hopki. Nawet nieźle wznosiło ;)
Nie mogłem się dziś zebrać na wyjście, gdy tylko myślałem o tym jak jest na zewnątrz gorąco, coraz mniejszą na wyjście tam miałem ochotę ;). Ale jednak :P. Lód do bidonu termicznego i w drogę. Bez plecaka, więc całkiem znośnie :). Choć gdy licznik pokazał wartość 44 stopni... umarłem :P. Dziś na spokojnie, co by udaru nie dostać ;). Bez kasku, bo bym się ugotował.
Do Gliwic do BikeAtelier, po czapkę Meridy : D. Bo jak być fanem, to być fanem! Potem na Sośnicę do jarq wziąć od Niego kulki na przymiarkę, potem do sklepu z łożyskami. I jeszcze na stację po lodowatego Cappy jabłkowego ;>. I do domu. I mokry cały jestem. I znów muszę wyjść, tyle że do sklepu :P.
Decyzja o Żuberkach, o słoneczku, o spotkaniu się wreszcie. Na skate park, potem do Gosi na obiad, potem do domu :). Nie ma co opowiadać, kto był ten wie.