Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2010

Dystans całkowity:982.50 km (w terenie 354.00 km; 36.03%)
Czas w ruchu:32:21
Średnia prędkość:22.58 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:14860 m
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:37.79 km i 1h 37m
Więcej statystyk

Sklepowo

Poniedziałek, 9 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Po mieście
Full leży rozsypany, przez co średnio nadaje się w tym wypadku nazwa "full" :P ewentualnie taki niezbyt complete ten full :P. Do sklepu po nowe łożyska wahacza (skoro już rozkręciłem to wymienię nie? I tak to grosze kosztuje :P), nowe kulki i ośke+konusy do przedniego koła, może będzie z nim lepiej ;). Olej i inne pierdółki.
Oczywiście zwlekałem z wyjściem tak długo, aż zaczęło walić gradem i lać :P. Cywilne ubranie i deszcz średnio idą ze sobą w parze ;)

A tak wygląda Meridka w chwili obecnej :P

Wieża obserwacyjna

Sobota, 7 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Nocą, Wyjazdy
Po zachodzie słońca do Gliwic na Ciegielnię na szybkie ognisko (całkowicie bezkomarowe! :D magiczne miejsce.), potem dojechać do reszty (Gregory, Gary, Jacek. Ania była już ze mną) i w okolice Rachowic i dalej Łączy i na Kuźnię, zobaczyć betonową wieżę obserwacyjną wybudowaną po pożarze w 1992.

Wszystko teren, dużo błota. Tempo tym razem lepsze, chyba że to sprawa moich zmęczonych mięśni i ogólnego niechciejstwa do jazdy ;). A dziś (niedziela) rozkładanie fulla na części pierwsze.

Bo czołówka rzecz konieczna


Kocyk też ;] przydatny do oglądania spadających obiektów na niebie, których tej pięknej nocy było mnóstwo :)


Bajki

Gliwicka Masa Krytyczna - Sierpień

Piątek, 6 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Masa Krytyczna
Umówiony z Michałem i Marcinem na wyjazd, przez Sośnicę. Ciągnęli, ja w tunelu =P na prowadzenie odważyłem się raz, i tyle ;). Swoje wyjeździłem dnia poprzedniego :D. Nogi bolą

Na miejscu kilkanaście minut przed czasem, powitania i rozmowy. Potem przejazd, bez ekscesów, może poza kibicami Górnika, którzy jechali w autobusie za nami i postanowiliśmy zmienić lekko trasę. Niektórzy mówili że nudno, jak dla mnie normalnie, może tylko przez zmęczenie trochę spokojniej ;).

Po Masie after na stadionie, z licznymi komarzycami. Powrót przez Chorzowską/Wolności. W domu idealnie przed ulewą

Jakoś mnie nawet dużo na fotach było, to skorzystam =P

Ekypa z Bytomia


Z zielonymi nóżkami (oczywiście nieostre =P)


Walkie-talkie (a.k.a. wałki-talkie, czyli jak zabić nudę :P)


Romek i Jego wesołe kółko


Masa blokuje policje ;>

Tour de Pologne dzień 4 - Wisła Zameczek

Czwartek, 5 sierpnia 2010 · Komentarze(8)
Kategoria Wyjazdy
Wyjechałem zwyczajowo - później ;). I to SPORO. Od A4 jechało mi się tragicznie, minimalne wzniesienie mnie denerwowało i prędkość spadła poniżej krytyki. Po DK44 nie było lepiej, zwłaszcza gdy wjechałem w jakieś drogi gruntowe i okazało się, że przez własną nieuwagę pomyliłem trasy... Ponowna wizyta w Google Maps i obranie kierunku, morale na dnie, prędkość po wertepach także. A przecież w Żorach byłem umówiony :/. Kolejne kurwy leciały sobie na kolejne dziury, krzywiące moją biedną obręcz :P. W takim humorze zajechałem do czegoś co chyba jest obrzeżami Orzesza. Tam odbyło się zaplanowane spotkanie, na szczęście :P. Oczywiście była też druga konsultacja z Google Maps bo mnie zawiodło i ma źle oznaczone ulice.

Gdy rozstałem się z drogą 925 wszystko minęło i jechało mi się już bardzo fajnie, szybko. Gdy wpadłem na DK81 sytuacja nie uległa zmianie a szeroki pas awaryjny dawał możliwość olania tego co przede mną i lampienia się ślepo w koło, wykręcając co się da z masziny. Minąłem Żory, Pawłowice, Strumień ii.. nie pamiętam co jeszcze ;). Dotarłem do Skoczowa, zaczęła się trasa 941.

Droga przebiegała szybko, bez zbędnej nudy. To zapewniały mi samochody teamowe jadące z naprzeciwka :) tym którzy machali, trąbili i świecili - wielkie dzięki =). Co samochód to na mojej twarzy pojawiał się mega uśmiech, dodatkowe siły i świadomość po co tam jadę. Co chwilę napotykałem też jakąś szosę, rowerzyści zaczęli się mnożyć. Kilku łyknąłem, kilku minęło mnie na "bufecie" :P. Generalnie jakoś pod górki łatwiej mi szło. Pozdrowienia też dla kolegi, który siadł mi na sępa i tak sobie siedział dość długo :P

Ustroń. Dłużył się niesamowicie. Wisła. KORKI. MEGA korki, samochody stały w kilkukilometrowej kolejce, zostawiam inne rowery i jadę środkiem drogi pomiędzy samochodami, liczna policja nawet nie reaguje ;). Mimo tego, że tam tempo spadło, to w Wiśle melduję się ze średnią 33km/h :). Na liczniku prawie 90km. Przerwa na SMS-a, dokupienie napojów i jedzenia, konsumpcje, pompowanie.

Z ronda startuje na podjazd. Jedzie mi się łatwo i przyjemnie, mijam licznych rowerzystów strzelając na wertepach siodełkiem ;). To motywuje do wstawania :P. Niestety, zapominam że tu jeszcze będzie zmiana trasy i jadę sobie spokojnie, nucąc lecące w mych uszach piosenki. Wziąłem sobie zły podjazd :P. Pojechałem jeszcze kawałek pooglądać i zawróciłem kierując się tam gdzie miałem - na Wisłę Czarne. Znów podjazd, na Zameczek, czyli dalej trasą, którą będą jechać nasi (i inni :P). Mijam jeziorko, robi się stromo, po bokach liczne tłumy. Wyprzedzam i wyprzedzam, jedzie się łatwo, dopiero pod koniec brakuje trochę przełożeń, ale coś nie potrafię sprawić aby działały :P. Męczę się więc niską kadencją, ale wciąż obserwując innych idzie mi stosunkowo łatwo, zwłaszcza że do domu daleko. Prawie pod sam koniec górki staję i zjeżdżam trochę znajdując fajne miejsce.

Panoramka


Odpalam live scoring na komórce, czytam i dzielę się informacjami. TAK! Nasz w ucieczce :) i do z dużą przewagą. Maciek BODNAR, niestety nie jest znany z górskiego zapału - ale trzyma się dzielnie kolejne okrążenia. W czele peletonu wielu Polaków, w tym jadący zaraz przy mnie - Sylwek SZMYD. Wszyscy nasi dostają naprawdę mocny doping.

Przejechali, zmieniam miejsce - podjeżdżam znów kawałek do góry, staję na rozszerzeniu jezdni. Znów jadą, rzucają bidonami, ale moje ręce zajmują brawa :). Znów Polacy, znów głośny doping, nawet od dzieci i..psa :P. Dzieciaki zbierają bidony.

Przejechali, zmieniam miejsce - podjeżdżam na jak się okazało strefę bufetową, ludzie zbierają jeszcze bidony po ostatnim przejeździe. Czekamy, zaczyna padać a potem lać, ale tylko chwilę. Nawierzchnia na szczęście OK. Wreszcie wyłaniają się, zwalniają i łapią bidony, worki z piciem i jedzeniem. Bidonów leci mnóstwo ale znów bardziej interesuje mnie doping :P. Niektórzy szaleńczo rzucają się pod koła zawodnikom, niektórzy bidonami dostają prosto w łeb. Oddaję dwa dzieciom :P

Przejechali, zmieniam miejsce - zjechałem baardziej, stanąłem przy wozie technicznym TdP i gadałem z chłopakami mającymi dostęp do najnowszych danych. Do Maćka dojechał Mateusz TACIAK wraz z dwoma innymi kolarzami, dwóch Polaków, zrobiło się głośno :). Głośno robiło się także gdy nadjeżdżał peleton - z przodu Polacy. Przejazd trwał długo bo peleton strasznie się rozerwał, w tle pozostały grupki, dla których ten interwał to było za dużo, zostali Ci, dzięki którym przód wciąż jedzie. Dostawali ten sam doping, oddawali uśmiechy :)

Ubrałem się i zabrałem za zjazd, nie zdążyłem na sam dół, stanąłem przy jeziorze. A raczej zostałem zatrzymany przez policję :P cudem wyhamowałem, z jednym hamulcem i to jeszcze słabo działającym nie jechało się ciekawie, ale jak zwykle z górki - wyprzedzałem :P. Jechali już razem, bez ucieczki. Marek RUTKIEWICZ wygrał premię :) Szmyd także cisnął. Minęli mnie w Wiśle na rondzie i popędzili na Równicę, gdzie dostaliśmy kilka wysokich miejsc :). Patrząc na to, gdzie jechali - gratulacje! I dzięki za to, ile razy pokazywaliście się na trasie.

Skierowałem się na drogę powrotną - tą samą trasą. Po drodze multum bidonów, kilkukilometrowy korek samochodów, doping kibiców... =P I MNÓSTWO rowerzystów. Ścigaliśmy się sami z sobą ;). Już na DK81 wyprzedzam szosę na podjeździe i wchodzi mi na koło, tak siedzi sobie na sępa i siedzi, mi się jedzie dobrze, bardzo dobrze. Refill i sikacz na stacji, i dalej w drogę :P. Nie obyło się bez czipsów bo jakoś tak nabrałem ochoty =D. Za kilka kilometrów cisnę i nagle czuję rękę na plecach?! Szosa, przed nią samochód z TdP, pytają czy nie chcę tunelu ;). Nie, jadę bez, to ma być mój wynik. Pognali, samochód prawym pasem, kolarz zanim :P no makabra. Wyprzedzam jeszcze kilka razy i wreszcie zostaję całkowicie sam, zapada zmrok. Jedzie się ok, lampy pomagają utrzymać wysoką prędkość w całkowitej ciemności.

Za Żorami zapominam o skręcie, jadę więc za Orzesze na drogę 926. Tam powoli kryzys, sklepy zamknięte a mi zaczyna brakować kalorii, woda nie wystarcza. Sprawdzenie zapasów - pustka. Tempo więc spada, ale walczę o trzydziestkę ;). W Paniówkach można to już nazwać wyczerpaniem, wzrok już nie ten, podjazdy katorgą, na zmianę w siodle i na stojąco żeby nie spalić mięśni. Kończyce uphill także wolniej, postój. Ale udało się, i to jak ;>. Jeszcze do sklepu i dom. A tam zgon :P. Oświęcim odpada, w domu o 22.30, rzeczy nie wyprane, rower w kiepskim stanie. A ja? Także wolę odpuścić, przed górami wolę sobie organizmu nie zajechać, zostańmy przy tym zajebistym stanie =D

Dzień mega na plus. Podjazdy bardzo dobrze, szosa bardzo dobrze. Wspaniałe wrażenia z drogi do, ze stania i kibicowania, ze śmiechu Naszych gdy krzyczę, że przecież jest płasko ;). Dzięki za uśmiechy Polaków widzących doping. I naprawdę dzięki, że było Was tak dużo! Tak aktywnie. A grupce, która całkowicie odpadła należą się tylko brawa i podziwiam za to, że dziś w ogóle chodzicie.

Fajnie się jedzie trasą, którą zaraz pojedzie Tour. I fajnie jedzie się dłuższy dystans tego dnia niż Oni, tylko po to aby Ich wesprzeć. Fajnie jest wstawać rano i mieć w głowie to, że Oni także znów wstają i znów będą się ścigać.

Motywator i demotywator - gdy zobaczyłem góry :)


TdF style


Maciek Bodnar :) ..i jakieśtam chopy ;)


Lampre ciśnie, nasi dają luz Maćkowi


Odpadł, opuściły go siły. Ale gdy słyszy dobry doping, widać jak spina się i z miejsca przyspiesza, znajduje rezerwy. Ach....


Nasi ;] jak się okazało ekipkę techniczną mamy bardzo sympatyczną, pozdro :P


Maciek a za nim już drugi Polak


Szmyd się czai


Grupka na rezerwach


Spotkani przy jeziorku. Nie zdążyłem do ronda ;)


Tour de Pologne dzień 3 - Tychy

Środa, 4 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Wyjazdy
Rano zimno i mega zaspanie. Wstawanie, wyjeżdżanie i wracanie daje powoli o sobie znać ;). Czas zostaje tylko na jedzenie i sen generalnie. Łydki wciąż pospinane, zakupiony WRESZCIE magnez, więc będziem chociaż to uzupełniać.

Do Tych przez znaną i nawet lubianą (choć zależy w którą stronę i kiedy :P) DK44, przez Mikołów aż pod Browar. Tempo żwawe, więc na miejscu mimo późnego wyjścia tak jak zakładałem - na 13.30. Do startu jeszcze sporo czasu, pojechałem więc na miejsce zbiórki ekip. Kończyła się prezentacja, niektórzy byli brani na wywiady na scenę. A poza tym? Sławy całego świata na wyciągnięcie ręki :). Krążyłem i oglądałem rowery, serwis, jeździłem obok Nich na rowerze. Małe pogawędki z Polakami i Jegomościem z Radioshacka, który mam nadzieję skumał, że moje jąkanie się to trema :D. Fajne uczucie, gdy zawodowy kolarz z uśmiechem na ustach przeprasza, że prawie w dupę mi wjechał bo się bawił klamkomanetkami :). Pierwszy raz w życiu byłem na starcie i mam niesamowicie pozytywne wrażenia. Tylko markera na autografy nie wziąłem : <

Potem na jedno z rond, pokibicować chwilę i od razu na rower i do domu. Powrót bardzo w rytm muzyki, z podśpiewywaniem :P. Też szybko, w Zabrzu trafiłem na mega korek, który kolejny raz mijałem z niesamowitą satysfakcją.

Sporo fot, więc miniaturki. Wszystko z backstage'u ;)











Tour de Pologne dzień 2 - Katowice

Wtorek, 3 sierpnia 2010 · Komentarze(5)
Kategoria Wyjazdy
Pojechali byli później trochę, bo zajęty byłem wsadzaniem "wycentrowanego" koła do szosy. Cośtam jeździ, ale trzeba się rozglądać za wymianą... Ale póki co jadym :P. Dołączyli do mnie dziś Marcinek i Michałek. Do Chorzowa w deszczu, ślisko na sliczkach. Deszczyk przyjemny strasznie :). Może poza momentem gdy zmieszał się z szyną tramwajową na ulicy 3go maja we wspomnianym Chorzowie. Blokada "w rowku" i lot w lewo. Podobno wyglądał bardzo prO :P. Ja wiem jedno - od razu w głowie myśl, że na plecach mam aparat, leciałem na wszystko tylko nie na plecy, choć tak zakładała początkowa trajektoria ;). Błyskawiczne wyzbieranie zwłok z jezdni i ucieczka na chodnik poprostować kierownicę i siodełko. Niestety Meridka dostała grubą sznitę na górnej ramie, a koło znów trochę się wykręciło ;). Lewa strona obita i odrapana.

Po drodze do Katowic sporo rowerzystów, przy skrzyżowaniu za WPKiW sznur aut w korku, policja kieruje ruchem a my jak zwykle sprytnie pomiędzy lusterkami. Potem wkurwy na ścieżce obok SCC i sprzedawanie łokci matołom bez rowerów na ścieżce rowerowej. W Kato na Korfantego do góry na premię górską, potem na zjazd w kierunku mety. Potem na wjazd na Rondo, potem wyjazd z Ronda itd itd :P. Dwa razy zrobiliśmy małe sprinty drugą stroną Alei i jechaliśmy zaraz obok Nich, znów wspaniałe uczucie :). I nawet miałem okazję machać Naszym polską flagą, mrr.

Jeszcze kilka zmian miejsc i czas...zgubić Michała :P. Kosztowało nas to kolejne kółeczko po pętli Korfantego-Rondo :P. Potem do Żabki po refill kalorii i już do Zabrza, gdzie chcieliśmy załapać się na ładny zachód ale nic z tego nie wyszło. Później zbadałem odporność mych Współtowarzyszy na propozycje Dziczyzny, próbę tą oczywiście przeszli pomyślnie i niedługo później siedzieliśmy już na sk8 parku ;)

Spokojny wyjazd, test koła pomyślnie póki co. Chociaż 200km do Wisły czy Krakowa może się średnio jechać. Bidonów dziś mało było, nam prawie udało się złapać jeden, ale Michał był za wolny :P. Parę podjazdów z założenia branych dziś na stojąco, nie ma źle :). Jutro start w Tychach.

A BMC chciało ode mnie za koszulkę...50 Euro oO. Pogło.

Miejscówka nr 1


Sprawdzanie statystyk live @ onet ;)


Miejscówka nr 2


Banana bomb i najnowsza skaryfikacja :P


Jedna z ekip dziś spotkanych. A trochę znajomych było... ;)


Alle alle alle!


Miejscówka nr 4253242 :P


I jadom. Rydwany łognia


Tour de Pologne dzień 1 - Dąbrowa Górnicza

Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 · Komentarze(12)
Kategoria Wyjazdy
W domu spokooojnie, nuuudno, nie mogłem już doczekać się wyjścia. Więęęc - wyszedłem za późno, jak zawsze :D. Do Chorzowa dość szybko, choć upał dał o sobie znać. No i oczywiście wmordewind :P. W Chorzowie poszukiwania ulicy zakończone niepowodzeniem bo jej nie opisali, postanowiłem nie zawracać i pojechać na Bytom i stamtąd już na DK94 aż do Dąbrowy (minus obwodnica w Będzinie oczywiście).

Gdy tylko wjechałem do Czeladzi, walnąłem w cegłe na poboczu... Momentalne samoczynne hamowanie i podskakiwanie całego roweru. Unieruchomiony na dłuższą chwilę, felga wgięta po obu stronach, koło całe pokrzywione. Wciąż nie zamontowałem tylnego hamulca, więc sprawa się skomplikowała... Hamowanie pulsacyjne, praktycznie zerowe. No ale jakoś trzeba było jechać, do serwisu jutro, może to jakoś poskładają... Doprawdy, zawsze śmieszy mnie stosunek Śląsk -> Śląsk po prawej stronie, ale dziś odnalazłem sporo prawdy w tych żartach o Zagłębiu... :P. No nic, na miejscu kasacji koła spotyka mnie Jacek i razem jedziemy na miejsce pętli, już spokojniejszym tempem.

Na miejscu flaga w dłoń, aparat także i drzemy ryj za Polską ;). A było za kim! Nasi w ucieczce i w walce o premię górską. Premię wygraliśmy, ucieczka niestety na ostatnim kółku została wessana do peletonu : < Zebraliśmy się z miejsca nawrotu i pojechaliśmy na metę, akurat mijał nas peleton więc cisnęliśmy obok Nich :) Niesamowite uczucie widzieć z boku całe stado kolarzy i jechać tak samo szybko (no prawie :D) jak Oni ;). Pierwszy raz na TdP z rowerem i naprawdę wrażenia bdb :) Po drodze dorywam bidon, ale z racji gonienia peletonu gubię zakrętkę, bidon wyrzucam. Na szczęście po finiszu wracamy tą samą drogą i przypadkiem wpada mi w ręce kolejny bidon :). Ale poszukiwania trwają! Muszę upolować teamowy, na którym mi zależy - żeby pasował :P

Wracam już stricte przez Bytom, co było błędem. To zadupie trzeba omijać... Nie dość, że nasrane jednokierunkowymi to na KAŻDEJ głównej drodze wyrwy w jezdni, kilkunastocentymetrowe koleiny i tego typu atrakcje. Nosz ja pierdole. Omijać zadupie! oO

W domu w dobrej formie, tylko za mało magnezu i łydki całe pospinane, na granicy skurczu.


Moje kółko :/


Sprawne hamulce? :D Nie u mnie.


Dwójka naszych :) Marcin Sapa (Lampre) i Bartłomiej Matysiak (BGŻ) - i to na MERIDZIE :D


Motocykl wchodził w ten nawrot pod większym kątem niż Ci kolarze ;). Ale i tak zapamiętam krzyk jednego na widok barierki zbliżającej się do Jego karbonowej obręczy :P *łloooooooo*


Bidonik ;) Prosto od teamu Cervélo