Tour de Pologne dzień 3 - Tychy
Środa, 4 sierpnia 2010
· Komentarze(1)
Kategoria Wyjazdy
Rano zimno i mega zaspanie. Wstawanie, wyjeżdżanie i wracanie daje powoli o sobie znać ;). Czas zostaje tylko na jedzenie i sen generalnie. Łydki wciąż pospinane, zakupiony WRESZCIE magnez, więc będziem chociaż to uzupełniać.
Do Tych przez znaną i nawet lubianą (choć zależy w którą stronę i kiedy :P) DK44, przez Mikołów aż pod Browar. Tempo żwawe, więc na miejscu mimo późnego wyjścia tak jak zakładałem - na 13.30. Do startu jeszcze sporo czasu, pojechałem więc na miejsce zbiórki ekip. Kończyła się prezentacja, niektórzy byli brani na wywiady na scenę. A poza tym? Sławy całego świata na wyciągnięcie ręki :). Krążyłem i oglądałem rowery, serwis, jeździłem obok Nich na rowerze. Małe pogawędki z Polakami i Jegomościem z Radioshacka, który mam nadzieję skumał, że moje jąkanie się to trema :D. Fajne uczucie, gdy zawodowy kolarz z uśmiechem na ustach przeprasza, że prawie w dupę mi wjechał bo się bawił klamkomanetkami :). Pierwszy raz w życiu byłem na starcie i mam niesamowicie pozytywne wrażenia. Tylko markera na autografy nie wziąłem : <
Potem na jedno z rond, pokibicować chwilę i od razu na rower i do domu. Powrót bardzo w rytm muzyki, z podśpiewywaniem :P. Też szybko, w Zabrzu trafiłem na mega korek, który kolejny raz mijałem z niesamowitą satysfakcją.
Sporo fot, więc miniaturki. Wszystko z backstage'u ;)
Do Tych przez znaną i nawet lubianą (choć zależy w którą stronę i kiedy :P) DK44, przez Mikołów aż pod Browar. Tempo żwawe, więc na miejscu mimo późnego wyjścia tak jak zakładałem - na 13.30. Do startu jeszcze sporo czasu, pojechałem więc na miejsce zbiórki ekip. Kończyła się prezentacja, niektórzy byli brani na wywiady na scenę. A poza tym? Sławy całego świata na wyciągnięcie ręki :). Krążyłem i oglądałem rowery, serwis, jeździłem obok Nich na rowerze. Małe pogawędki z Polakami i Jegomościem z Radioshacka, który mam nadzieję skumał, że moje jąkanie się to trema :D. Fajne uczucie, gdy zawodowy kolarz z uśmiechem na ustach przeprasza, że prawie w dupę mi wjechał bo się bawił klamkomanetkami :). Pierwszy raz w życiu byłem na starcie i mam niesamowicie pozytywne wrażenia. Tylko markera na autografy nie wziąłem : <
Potem na jedno z rond, pokibicować chwilę i od razu na rower i do domu. Powrót bardzo w rytm muzyki, z podśpiewywaniem :P. Też szybko, w Zabrzu trafiłem na mega korek, który kolejny raz mijałem z niesamowitą satysfakcją.
Sporo fot, więc miniaturki. Wszystko z backstage'u ;)