Ognisko GMK

Sobota, 8 maja 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Żubrzyk
Na dworze ulewa, nawet burza. Leje i leje i nie chce przestać. Ale ekipa gliwickiej Masy umówiona na ognisko, więc jak to burza bez ogniska?! =P
Spotkanie na Sikorniku, czekanie prawie dwie godziny na spóźnialskich (w tym na mnie :P) i na to, aż przestanie padać ;). Nie przestało. Więc wiata na przystanku w Sikorniku stała się miejscem pierwszego Żubra i pierwszego ogniska ;)

Następnie wiara tchnięta wiarą w Aniowego grilla ruszyła w kierunku pól sikornickich. Gdzie szliśmy wiedzieli tylko Ci, którzy wiedzieli, reszta ślizgała się i zatapiała w napotkanym po drodze błocie nie wiedząc czy w ogóle gdzieś dojdzie =P. Ja np. myślałem, że towarzysząca mi w łapaniu równowagi na slickowych podeszwach Ania, chce mi najzwyczajniej w świecie buchnąć nerkę. Ale jak się okazało - naprawdęza górami i lasami jest jakiś plejs na ognisko =P.

Stanęli, otoczyli rozłożonego przez Marcina grilla i pootwierali przytaszczone browareczki. Kapało wciąż całkiem całkiem, ale to nic w porównaniu do wcześniejszych ulew ;). Morale zatem wysokie, zwłaszcza że w grillu pojawił się ŁOGIEŃ! Zachęceni widokiem, trzej Panowie Ognia postanowili iść i zbierać mokre gałęzie aby wykazać się swoimi umiejętnościami i rozpalić to zasrane ognisko, na które się umówiliśmy :P. Bo co tam ten grill...
Jednak grill okazał się pomocny, więc po sesji dmuchania i chuchania patole płonęły aż nazbyt. Zapadał zmrok i ognisko dodało naszemu spotkaniu czaru, czaru dodał także Tori, który sam sobie dolał do gardła procentowego czaru :P. Jak nas czarował wiedzą tylko obecni i niech tak pozostanie :D. Albowiem jest to postać słynna na tyle, iż powinna mówić tylko i wyłącznie sama za siebie!

Kiedy to my dokładaliśmy w najlepsze patole do ognia, pewne PANIE postanowiły pójść przez pole i wspomóc nas trochę, taszcząc ze sobą drzewo =P. Tak więc łogniom nie było końca. Nastąpił jednak początek jeszcze głupszych rozmów i głupich fot ;).

Po dłuugim czasie skierowano się na Sikornik i odprowadzano kogo tylko można :). Następnie w ekipie braciki + Marek w autobusie o elitarnym numerze 32 nastąpiła decyzja o afterze. Który obfitował w rozmowy o związkach, dzieciach i.. w Żubry też obfitował :P. Dopiero wtedy można było oddalić się w kierunku domów. Alleluja, kolejne łognisko na liście!

A kmy dodane, bo jechałem obok innych na rowerze Garego, z czego moje stopy nie były zadowolone ;) - półbuty vs. ubijaki :D.

Fotki: na Picasie

Impreza pod wiatą =P


Tori rozpala pierwszy łogień ;)


Chuchacze ognia


Chuchacze OGNIAAAA


Ekypa w całej okazałości. Dupa psa i krzok: gratis =P


To jedno z mniej głupich zdjęć :P


Błotna droga w dół


32


Zabrze: afterek time!

Komentarze (1)

muszę zaimpregnować tą kurtee i dokończyć schodową dyskusję z Markiek :)

mehow 07:20 poniedziałek, 31 maja 2010
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa angie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]