Wczesnym popołudniem Michał z Michałem postanowili iść na rower, wcześniej jednak postanowiliśmy spróbować uzbroić w rower drugiego brata :P. Misja się powiodła więc chwilę później byliśmy u bracików w mieszkaniu montując Meridę. Trójka wyjechała, nie zjadłwszy generalnie śniadania, i pognała (no przynajmniej XC pognały, AM próbowała się turlać za Nimi =P) "nie wiemy gdzie", krążąc głównie po lasach, hopkach, hałdach, błotach i mrówkach :P.
Kilkadziesiąt km dalej dołączyła Ania i wspólnie udaliśmy się odpocząć przy piwku na Kopernik. Stamtąd real w celu przygotowania się na jutro, i rozjechaliśmy się do domów.
Cel na dziś to wyjście z Highrollerem w teren, ale już tak żeby trafić w ten teren :P. Ciągle czuję nogi po bieganiu więc rozkulać tą krowę do jakiejś rozsądnej prędkości było jeszcze trudniej :P. No i blat nie chciał coś wskakiwać, do regulacji.
Trochę wjazdów (bo jak tu zjechać skoro wpierw trzeba wjechać), potem zjazdy, omijanie hopów made by szaleni freeriderzy :P. Mniejsze starałem się łykać. Czego rezultatem był jeden słodki lot i jeszcze słodsze lądowanie w rowie z błotem :P. Ledwo człowiek opanował zjazdy i loty jednym rowerem, to się teraz musi uczyć następnego =P.
W rezultacie z bolącą prawą stroną ciała pokulałem się już mniejszymi terenami w kierunku centrum i w kierunku domu, miało być jeszcze drugie miejsce, ale zaczynało lać.
Inne wnioski? Chyba już wiem, po co ludziom napinacz =P. I nigdy więcej nie powiem, że zawodnicy downhillu nie potrzebują kondycji =). I BĘDĘ skręcał skok amora na podjazdach! ..dobrze, że rura tak nisko (albo jajka tak wysoko =P).
Miałem jechać w teren pobawić się z terenową oponką z przodu, ale zostałem wyciągnięty na brO, więc tylko po mieście załatwić parę spraw a potem do słoneczka.
Wreszcie powrót na Masę Krytyczną. Wyjazd z Zabrza z [okrojoną] ekipą z Zabrza i wschodu. Zostałem pogoniony przez hardtaile po asfalcie tak, że strach :P. Full zdecydowanie na wyprawy asfaltowe średnio się nadaje :). Zwłaszcza po 4 miesiącach bez roweru.
Przejazd niezmiernie sympatyczny, wzbogacony dodatkowo o sprzęt audio ;). Sprawnie, bez ekscesów (z wyjątkiem jednego samochodu i nadpobudliwego cuska =P). After party na najwyższym poziomie, wręcz niesamowite wrażenie :). Osób 101 więc jak na brak plakatów i pogodę całkiem OK. Choć pogoda wystraszyła ludzi całkiem niepotrzebnie - Masa była sucha i w bardzo przyjaznych warunkach :).
Fajnie było zobaczyć wreszcie niektóre osoby...
ŻARŁO =P
Afterparty po afterparty, w Zabrzu. Drugi brat za aparatem
Miałem wziąć rower i pojeździć po sklepach, załatwić co chciałem. Potem miał być mały serwis bajka wreszcie. Ale telefon chciał inaczej :P. Skończyłem na Koperniku na polance, gdzie świeciło i grzało nas piękne słoneczko =).
Małe wytoczenie roweru z domu z racji kupna pompki Rock Shoxa do amortyzatorów, mały pickup z kina, spacerek i Żuberek po sprawie. Tył pracuje o niebo lepiej, przód już wcześniej był całkiem całkiem, do większych regulacji potrzeba wycieczki w teren :). Generalnie takie wyjście na rower żeby wyjść, trochę podotykać bo od razu humor lepszy.
A to ów cudo, drogie niczym złoto oO:
PRZYPOMINA SIĘ WSZEM I WOBEC, IŻ W PIĄTEK GLIWICKA MASA KRYTYCZNA - jubileusz! gmk.slask.pl
Po Kubicy i szybkim śniadanku wspólnie z tatą postanowiłem powiększać niedzielny kilometraż. Rzeczyce, Dzierżno, ubojnia świń, poligon z niewypałami i inne atrakcje okołogliwicowe. Najdłuższy dystans fulla, zmęczony dość mocno takim żółwim tempem, z bolącym od dżinsów tyłkiem i ogólnym głodem i niewyspaniem doczłapałem pod koniec do Zabrza - absolutnie mi sie już nie chciało... :). Zwłaszcza, że zaraz znów musiałem wychodzić. Do teraz zatem zmęczony, śpiący i głodny, ale na kolację kromka z masłem, nie chce mi się gryźć. Fotków trochę było, parę poniżej. A kolano? Kolano nie bolało, choć przy samym końcu trochę czułem stawy ogólnie.
Widok z Meridy <3
Meridowy towarzysz części wycieczki
Meridzie do twarzy z poligonem
Meridzie do twarzy także z pociskami pamięci Hitlera
Dzierżno i niewiadomopocowydobywanystamtądmuł, który wspanile osiadł na jasnej ramie
Małe tour de zabrzańskie hałdy i i inne tereny górzyste, błotne, szutrowe. Testowanie zawieszenia, sprawności amortyzacji na podjazdach i czasem także na zjazdach :). Wnioski same genialne - dzięki fullowi i Revelationowi skręconemu na 110mm skoku, zdobyte zostały dziś górki, na które nigdy wcześniej nie było szans podjechać :). czyli gazety i inne tego typu źródła - nie kłamały :D. Jestem zachwycony. A na zjazdach jak to przystało na fulla - cud, miód i orzeszki. Tylko Michelina DRY trzeba z przodu ściągnąć jak się w teren jedzie, bo można się zdziwić :). Szkoda tylko tej przerwy w jeździe, kondycji niewiele. A kolano nie bolało :). Potem jeszcze na zasłużoną rozwodnioną Colę do Maca i po otrzymaniu SMS-a od bracików - wycieczka na Kopernik.
Fotka plenerowa :)
Więcej fotek plenerowych
W końcu Wielkanoc prawda? Biedaczek.
A tak bawi się młodzież na osiedlach..
Trójka sępów sępi słońce
A tu dwie panoramy z najwyższych hałd w Zabrzu :) #1 #2
Drugi przejazd testowy, pompowanie amora w sklepie, wymiana kasety.. Potem Żuberek z Markiem w plenerku, potem małe śmignięcie żeby Go częściowo odprowadzić. Potem tour de centrum, kilka asfaltów, kilka podjazdów w parkach, kilka zjazdów po schodach. Ogólnie znów testy i nauka jazdy :)