Gorące Beskidy

Sobota, 9 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Wyjazdy, Żubrzyk
Czas nadrobić choć kilka wyjazdów, z których mam tracki z GPS-a ;). Prawie rok minął, heh.

Wyjazd z Kirą i Chemikiem, mieliśmy potem dołączyć do Ani i Dzikiego, którzy w góry wybrali się pieszo. Asfaltem z Żywca do Świnnej, stamtąd żółty szlak. Sam początek to mega stromizna, mimo poranku był już meeega gorąc. Chwilę po asfalcie wąski szlak obok domostw, potem wchodzący w las. Mnóstwo znanych wkurwiających muszek, których żadna ziemska siła nie jest w stanie zgnieść :P. Szlak nawet nawet, ale przez ten upał trasa ciężka i nieprzyjemna. Kilka krótkich zjazdów, interwałowo. Zjazd do Przełęczy u Poloka całkiem fajny, po drodze wpadłem na pełnej prędkości w jakieś kolczaste krzewy, wbiły mi się w przedramię i wyrwały, gdy przejeżdżałem. Ślad mam do dziś (piszę to 10 miesięcy później :P). Na dole przy asfalcie czekam na Chemika, potem czekamy na Kirę, która się zgubiła. Dopiero teraz orientuję się, że jechałem już ten zjazd :P. Ech ;).

Dalej gorąc. Zjazd do Juszczyny, tam do sklepu z megaklimą, potem atak na żółty na południe, megamiła przeprawa przez rzeczkę, potem dużo podjazdów ;/. W tym słońcu to prawdziwa katorga. Co chwilę przerwy w cieniu, litry wody. Przy połączeniu z niebieskim trochę się pogubiliśmy. Wreszce nadszedł czas czerwonego szlaku, który na mapie wyglądał bardzo zachęcająco. Jednak jego początek to trochę wąski singiel na zboczu o duużym przehyle, co nie spodobało się współtowarzyszom. Chwilę potem zjechała mi opona, wypiąłem prawy pedał i oparłem go o zbocze. Pojechałem dalej. W tym samym miejscu jadący za mną Chemik także nie trafił oponą, wypiął pedał i poleciał. Tylko, że On poleciał w lewo, w krzaki... Prosto na swoje totalnie rozwalone od dawna kolano. Mimo mega wypasionej i mega drogiej ortezy, wykręcił kolano :P. Po szkodzie jest już mądrzejszy, nie będzie bawił się tyle ustawieniami podczas jazdy :P. Wtedy padło z ust Kiry "no to po wyjeździe", dopiero wtedy dowiedziałem się, że jest bardzo źle.

Zdenerwowany, że przeciekł mi przez palce ten czerwony szlak : <. Gdy Chemik przestał wyć z bólu i połknął całe nasze zapasy tabsów przeciwbólowych, powoli zaczęliśmy iść dalej. Po chwili pojechałem dalej, bo niewygodnie się tak szło. Poczekałem chwilę dalej przy małym strumyczku. Tam odnaleźliśmy szeroki dukt ścinkowy i tym skierowaliśmy się jak najszybciej w dół. Chemik chciał jechać na pociąg, ale wszystko pouciekało. Dał się przekonać na nocleg w chatce, tak więc pojechaliśmy po prowiant do Węgierskiej przez Żabnicę Skałkę (wspomnienia ;) ), i potem na długi mozolny podjazd na Halę. Chemik jedną nogą, czasami dwiema :P. Towarzyszyliśmy, tempo było zadziwiająco dobre. Jednak telefon przestraszonej ogarniającą ciemnością Ani (Dzikiego zawołał Chemik, aby zszedł wziąć Mu plecak), kazał jechać bronić Jej przed Crittersami :P. Wyrwałem więc do przodu, przekonując się po raz pierwszy jak źle jedzie się po tej drodze. O ile pieszo bardzo fajnie - rowerem masakra, zwłaszcza na fullu, co chwilę zawiecha dławiła się kostką, a pedałami trzeba to było przezwyciężać. Na górze już po ciemku, ognisko paliło się na całego. Trochę imprezki i spać.

Rano decyzja o jeździe dalej czerwonym szlakiem, następnie na Halę Boraczą. Jednakże, po kolejnym zjeździe tym fajnym szlakiem, gdy trafiłem na nową kładkę nad rzeką, gdzie kompało się duuużo osób, zjechawszy do wody (gdzie zdążyłem się wyglebać, robiąc fikołek :P nie zauważyłem progu przez tą wodę :P), zadzwoniłem do wszystkich proponując Im posiadówę nad wodą i kąpanie :P. Bo nie miałem już ochoty jeździć w tym upale, zwłaszcza samemu. Przystano na ów pomysł po małych negocjacjach :P. Wyjechałem po Kirę i Chemika asfaltem, dojechałem w sumie prawie do Milówki, tam Ich przejąłem i wróciliśmy do Węgierskiej. Kilka godzin później zapakowaliśmy się do strasznie nagrzanego pociągu, którym to zawładnęliśmy, i tak oto do domu, wziąć zimny prysznic :P.


Wszechobecne zasrane muszki w połączeniu z upałem to rzecz przeze mnie znienawidzona


Sznita


My już umieramy w cieniu, Kira jeszcze męczy się w słońcu :P. Teraz patrząc na to zdjęcie nie potrafie wyobrazić sobie tego upału i tego jak bardzo wtedy chce się wskozcyć w lód :P


Grupóweczka mini :P


Gleba zmieniająca losy naszego wyjazdu


W chatce, żubrowa zupka


Mycie roweru i odpoczynek ;>


Nagi Żubr :P


Większa grupówka :)

Wszystkie foty

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa rzadk

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]