Ostravice
Sobota, 2 lipca 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Wyjazdy
Kolejny wyjazd do Czech, choć niechętnie się na niego wybrałem to jednak o pogańskiej porze stawiłem się prawie nie spóźniony pod ex-Billą w Gliwicach. Iiii w drogę. Nie chce mi się opisywać znów tego samego.
Droga nawet ciekawa, ale innym tempem. Ostatnio nie było tak najgorzej, teraz masakra. Uphille w Rybniku, potem uphill w Wodzisławiu, który znów ładnie obudził. Tym razem zamiast niewyobrażalnego upału, miły chłodek :).
Potem asfalt, asfalt, asfalt, mnóstwo postojów, wreszcie sklep przed podjazdem, zakupy. I potem znów postoje oO. Aż wreszcie można się urwać i łyknąć to, przed czym straszą, a co nic ze strachem wspólnego nie ma ;). Potem jeszcze trochę zjazdu żeby podjechać kilka razy końcówkę z niektórymi. I podobnie jak ja, niektórzy w szoku, że to koniec tego MEGA podjazdu :P.
Kierunek łóżko i browar. Potem am, dziwna gra, piwo, ogień.
Drugiego dnia ekypa zrezygnowała niestety z dalszej jazdy (może i dobrze, w tym tempie w deszczu też by mi się chyba dobrze jednak nie jechało :P), skierowaliśmy się więc do vlaka i następnie na PKP. Dwie godziny czekania, na szczęście maszynista się zlitował i wpuścił nas do środka :).
W stronę burzy :P
Jeden z(e zbyt) wielu postojów, zaraz przed następnym. ..i następnym
Zbrojenie przed podjazdem, czyli jak dociążyć sobie bajki Radegastami
uphill party, czyli najlepszy smaczek tego wyjazdu :). Końcówka robiona z 4 razy, dla towarzystwa =P
I koniec tegoż meeega długiego podjazdu
Skała party, czyli zwiedzanie stupromilowego lasu
A po obiadku... ;>
Ochraniacze vs. ochraniacze =)
Droga powrotna pociągami :/
Plus drogi powrotnej pociągami :P
Droga nawet ciekawa, ale innym tempem. Ostatnio nie było tak najgorzej, teraz masakra. Uphille w Rybniku, potem uphill w Wodzisławiu, który znów ładnie obudził. Tym razem zamiast niewyobrażalnego upału, miły chłodek :).
Potem asfalt, asfalt, asfalt, mnóstwo postojów, wreszcie sklep przed podjazdem, zakupy. I potem znów postoje oO. Aż wreszcie można się urwać i łyknąć to, przed czym straszą, a co nic ze strachem wspólnego nie ma ;). Potem jeszcze trochę zjazdu żeby podjechać kilka razy końcówkę z niektórymi. I podobnie jak ja, niektórzy w szoku, że to koniec tego MEGA podjazdu :P.
Kierunek łóżko i browar. Potem am, dziwna gra, piwo, ogień.
Drugiego dnia ekypa zrezygnowała niestety z dalszej jazdy (może i dobrze, w tym tempie w deszczu też by mi się chyba dobrze jednak nie jechało :P), skierowaliśmy się więc do vlaka i następnie na PKP. Dwie godziny czekania, na szczęście maszynista się zlitował i wpuścił nas do środka :).
W stronę burzy :P
Jeden z(e zbyt) wielu postojów, zaraz przed następnym. ..i następnym
Zbrojenie przed podjazdem, czyli jak dociążyć sobie bajki Radegastami
uphill party, czyli najlepszy smaczek tego wyjazdu :). Końcówka robiona z 4 razy, dla towarzystwa =P
I koniec tegoż meeega długiego podjazdu
Skała party, czyli zwiedzanie stupromilowego lasu
A po obiadku... ;>
Ochraniacze vs. ochraniacze =)
Droga powrotna pociągami :/
Plus drogi powrotnej pociągami :P