Jura #2
Sobota, 19 czerwca 2010
· Komentarze(4)
Kategoria Wyjazdy
Miało być bardzo rano, ale lało wciąż więc wyjazd późniejszym pociągiem. I tak dni mega długie. Za Zawierciem w teren, podjazdy tego dnia lajtowe, kilka większych stromych ale na spokojnie, młynka nie było. Trochę roweru na plecach się trafiło, bo szlaki oczywiście wciąż cierpią po zimowych kolekcjach sopli na gałęziach, połamane wszystko w cholerę... A z oczyszczaniem szlaków się nie śpieszą :P. Do tego typowo jurowe szczyty, czyli nagłe i strome szczyto-skałki, więc aby to zdobyć to rower na plecy i uphill. Ale na szczęście zjeżdżać zjeżdżało się fajnie :).
W ogóle zjazdy mimo Michelina z przodu szły bardzo fajnie. No ale ciśnienia bardzo niskie, dlatego też asfalty (a ciut było) były masakrą. Zresztą z tyłu 2.4", też pospuszczane. I przypomniałem sobie właśnie że miałem od taty wziąć moją oponę, zostawioną ostatnio w samochodzie, fuck =P. Ale bez Tiogi nawet się obyłem. A było gdzie się obywać, fajne szybkie zjazdy, bardzo ładne krawędzie zakrętów, gdyby trochę większe kostki z przodu to jechane byłyby jeszcze szybciej. Kilka fajnych szybkich hopek, ostrych dohamowań (hamulce dają radę, przód powoli się dociera, tył myślę że da radę ze starą tarczą 185 ;>), gleb zero, raz tylko oparłem się o drzewo bo zakręt postanowił mi się nagle postawić przed dziobem :P. Ach, jak ja żałuję, że takich tras nie zna się na pamięć, wtedy to byłoby już zupełne szaleństwo. Ale i tak rogal był ;>.
Potem szuterkami, piaskami (napęd znów ładnie dzwonił :P jednak lekko, bo było nawet sucho), leśnymi drużkami. Mimo nieprzejezdnych szlaków, udało się całkiem nieźle trafić. I bez porównania do Beskid, pełnych kamerdolców czy dupnego błota i rozjeżdżonych przez drwali szlak...dróg. Ale tego piasku nie lubię.
Na koniec dnia pod Okiennik Wielki na dupne ognisko i zachód słońca. A potem okazało się, że nocleg jednak na Jurze, w towarzystwie :) i to nocleg zaraz pod Okiennikiem, okolica idealna. I komarów nie było! Pewnie dlatego, że jakoś poniżej 5 stopni :P
Takie oto pikne jurajskie szlaki :P
da nax, eksploracja szlaku alternatywnego :P
Zjazd przy skałkach
Bo łogień musi być :P zapasy powstają.
Zachód z Okiennika :)
Widok na miejscówkę na spanko
I prezentacja nowej kurtki, która w ogóle nie rzuca się w oczy =D
I panoramka z Okiennika:
W ogóle zjazdy mimo Michelina z przodu szły bardzo fajnie. No ale ciśnienia bardzo niskie, dlatego też asfalty (a ciut było) były masakrą. Zresztą z tyłu 2.4", też pospuszczane. I przypomniałem sobie właśnie że miałem od taty wziąć moją oponę, zostawioną ostatnio w samochodzie, fuck =P. Ale bez Tiogi nawet się obyłem. A było gdzie się obywać, fajne szybkie zjazdy, bardzo ładne krawędzie zakrętów, gdyby trochę większe kostki z przodu to jechane byłyby jeszcze szybciej. Kilka fajnych szybkich hopek, ostrych dohamowań (hamulce dają radę, przód powoli się dociera, tył myślę że da radę ze starą tarczą 185 ;>), gleb zero, raz tylko oparłem się o drzewo bo zakręt postanowił mi się nagle postawić przed dziobem :P. Ach, jak ja żałuję, że takich tras nie zna się na pamięć, wtedy to byłoby już zupełne szaleństwo. Ale i tak rogal był ;>.
Potem szuterkami, piaskami (napęd znów ładnie dzwonił :P jednak lekko, bo było nawet sucho), leśnymi drużkami. Mimo nieprzejezdnych szlaków, udało się całkiem nieźle trafić. I bez porównania do Beskid, pełnych kamerdolców czy dupnego błota i rozjeżdżonych przez drwali szlak...dróg. Ale tego piasku nie lubię.
Na koniec dnia pod Okiennik Wielki na dupne ognisko i zachód słońca. A potem okazało się, że nocleg jednak na Jurze, w towarzystwie :) i to nocleg zaraz pod Okiennikiem, okolica idealna. I komarów nie było! Pewnie dlatego, że jakoś poniżej 5 stopni :P
Takie oto pikne jurajskie szlaki :P
da nax, eksploracja szlaku alternatywnego :P
Zjazd przy skałkach
Bo łogień musi być :P zapasy powstają.
Zachód z Okiennika :)
Widok na miejscówkę na spanko
I prezentacja nowej kurtki, która w ogóle nie rzuca się w oczy =D
I panoramka z Okiennika: